Broń Dzikiego Zachodu i jej repliki
Repliki czarnoprochowej broni rozdzielnego ładowania zyskały dużą popularność w naszym kraju. Są one w znacznym stopniu związane z okresem wojny secesyjnej i epoką ujarzmiania Dzikiego Zachodu. Był to czas wyjątkowy, jeśli chodzi o nowe konstrukcje broni, a w historii zapisało się wiele ciekawych karabinów – zwrócimy jednak szczególną uwagę na dwa. Pierwszy, opracowany w XVIII wieku, to „sztucer pensylwański” (zwykle określany jako karabin lub sztucer z Kentucky) drugi, nieco późniejszy, to Hawken.
Nazwa Kentucky karabinu pochodzi od stanu, w którym powszechnie używali go farmerzy i traperzy – była to najpierw skałkowa, potem kapiszonowa broń myśliwska, charakteryzująca się małym lub średnim kalibrem (najczęściej .44 cala, czasem jeszcze mniej) oraz gwintowaną, bardzo długą lufą. Długość całkowita sztucera mogła przekraczać 1,5 metra. Sztucery z Kentucky osiągały fantastyczną celność, oczywiście jak na tamte czasy. Kolby wykonywano z dobrego jakościowo drewna, często zdobiąc je wspaniałymi okuciami. Osadnicy uzbrojeni w tę broń odegrali ważną rolę w walce o niepodległość Ameryki Północnej
Długi karabin został opracowany w południowo-wschodniej Pensylwanii, prawdopodobnie na początku XVIII wieku. Karabin był dziełem niemieckich rusznikarzy, którzy wyemigrowali do nowych osad w Pensylwanii, a później do Wirginii i na inne terytoria. Wytwarzali oni karabiny Jager (od niemieckiego słowa strzelec, myśliwy), które w tym czasie były używane do polowań w Niemczech.
Produkcja długich karabinów była kontynuowana w Appalachach w Wirginii, Tennessee, Kentucky, Ohio i Północnej Karolinie aż do XX wieku.
Karabiny z długą, gwintowaną lufą stawały się coraz bardziej popularne ze względu na zasięg, znacznie większy od muszkietów. Jeśli strzelamy do celu sylwetkowego muszkiet był dostatecznie celny na dystansie 60 – 70 m. Z karabinu z Kentucky można trafić w cel wielkości człowieka z odległości 150 – 200 m. Problemem było przeładowanie, które trwało znacznie dłużej niż muszkietu.
Co napisał kapitan John GW Dillin o karabinie Kentucky?Warto zacytować: powstawały z płaskownika z miękkiego żelaza, ręcznie przekutego w lufę i mozolnie gwintowanego prymitywnymi narzędziami. Następnie wyposażono je w łoże wycięte z klonu rosnącego w pobliskim lesie i dostarczane z zamkiem wykonywanym młotem na kowadle. Nieznany kowal w dawno nieczynnym warsztacie skonstruował karabin, który zmienił cały bieg historii; umożliwił zasiedlenie kontynentu i ostatecznie uwolnił nasz kraj od obcej dominacji. Lekki. pełen wdzięku w linii, oszczędny w zużyciu prochu i ołowiu; śmiertelnie precyzyjny, wyraźnie amerykański, zyskał natychmiastową popularność i przez sto lat był nigdy radykalnie nie zmieniany.
Najwcześniejszymi rusznikarzami w Pensylwanii byli Robert Baker i Martin Meylinowie, ojciec i syn. Rusznikarnia Martina Meylina została zbudowana w 1719 roku i to tutaj rusznikarze o szwajcarskich czy niemieckich korzeniach wykonali jedne z najwcześniejszych karabinów Pensylwania.
Istnieją zapisy stwierdzające, że pierwsze wysokiej jakości długie karabiny pochodziły od rusznikarza Jacoba Dickerta, który przeprowadził się wraz z rodziną z Niemiec do hrabstwa Berks w Pensylwanii w 1740 roku. Nazwa „karabin z Kentucky” została nadana im znacznie później, około 1820 roku.
Wśród udokumentowanych producentów karabinów są Adam Haymake, John Frederick Klette ze Stevensburga w Wirginii oraz Isaac Haines.
Przyczyną zastosowania długiej lufy w karabinie Kentucky był prawdopodobnie mniejszy kaliber. Pociski ważyły mniej, więc można było zabrać ich więcej. Dłuższa lufa dawała czarnemu prochowi więcej czasu na spalenie, co skutkowało większą prędkością początkową i lepszą precyzją strzału
Twierdzi się, że zasadą stosowaną przez niektórych rusznikarzy było wykonanie karabinu sięgającego do podbródka klienta, co wynikało z konieczności oglądania lufy podczas ładowania.
Pod koniec XVIII wieku armia amerykańska zaczęła modyfikować długi karabin skracając lufę, początkowo do 42 cali, potem nawet do 33 – 36 cali. Z tych przesłanek narodził się Hawken. Bracia Samuel i Jacob Hawken byli uznanymi rusznikarzami działających w St. Louis. Uważa się ich za twórców koncepcji nowej broni, choć krótkie karabiny produkowało także wielu innych rusznikarzy.
Hawken był karabinem bardziej odpowiednim do wożenia przy siodle. W XIX wieku stał się popularny wśród myśliwych i północnoamerykańskich traperów. Karabin Hawken łączył celność z wysoką energią kinetyczną, ergonomią i niewielkimi gabarytami. Strzelał cięższymi pociskami o większym kalibrze, napędzanymi solidnym ładunkiem prochowym, z lufy o grubszych ściankach. Karabin był cięższy i mniej smukły niż długi karabin z Kentucky.
Hawkeny ceniono za celność, dobre zbalansowanie i wytrzymałość. Były one poszukiwane zwłaszcza w dużych kalibrach i wyparły niemal zupełnie broń z Kentucky, która okazała się zbyt podatna na uszkodzenia.
Okres rozkwitu Hawkena przypadł niewątpliwie na koniec lat 40. i 50. XIX wieku. czyli na czas wielkiej migracji do Utah, Oregonu i Kalifornii. Zapotrzebowanie na karabiny braci Hawken było wtedy bardzo duże.
Co ciekawe, największy okres świetności Hawkena nastąpił nie wtedy, ale w latach 70. i 80. XX wieku. Jak to możliwe?
Początków legendy Hawkena można doszukiwać się w powieści George'a Ruxtona „Life in the Far West” (Życie na Dalekim Zachodzie), która została opublikowana w formie książkowej w 1849 roku. Bohater Ruxtona, czyli La Bonte, kupił karabin Hawken w 1825 roku. Wtórowali mu inni autorzy z lat 50. XIX wieku. Twierdzono wręcz, że człowiek, który udawał się na Zachód, nie był dobrze wyposażony, chyba że miał przy sobie karabin Hawkins Rocky Mountain.
Znawcy tematu pamiętają film Jeremiah Johnson z 1972 roku, z niezapomnianą rolą Roberta Redforda. Podbudował on legendę Hawkena jako broni niezawodnej i skutecznej. Pozwolę sobie przytoczyć narratora z filmu: nazywał się Jeremiah Johnson. Legenda głosi, że był to człowiek pełen dowcipu, łaknący przygód i pasujący do gór. Nikt nie wie, skąd pochodził, ale nie miało to większego znaczenia. Był młodym człowiekiem i upiorne opowieści o wysokich wzgórzach go nie przerażały. Szukał karabinu Hawken kalibru .50 lub lepszego. Zdecydował się na .30, ale, do cholery, to był prawdziwy Hawken i nie mógł trafić lepiej.
Johnson w końcu dostaje Hawkena w potężnym kalibrze. Niejako w prezencie od myśliwego, który podczas ciężkiej zimy zamarzł w Górach Skalistych. Początkowo odrzut tej armaty wręcz demolował jego bark i ramię. Potem udało mu się oswoić broń. Z pomocą Hawkena skutecznie polował i walczył z Indianami.
Początek drugiego okresu świetności Hawkena wyznaczyły książki i filmy oraz wprowadzenie na rynek w 1970 roku repliki firmy Thompson Center.
Warto pamiętać o szybko rosnącym zainteresowaniu bronią historyczną – powstawały i wciąż powstają liczne grupy rekonstrukcyjne, skupiające się na określonych okresach w historii Stanów Zjednoczonych. Także na czasach traperów i handlu futrami.
Zaczęto wytwarzać liczne kopie Hawkena, przy czym warto zwrócić uwagę na dość tani model firmy Uberti (Santa Fe Hawken), wprowadzony na rynek w 1979 roku. Także firma Pedersoli wdrożyła wytwarzanie niezłej repliki, zbliżonej pod względem wzornictwa do Uberti. Konkurowały z nią Hawkeny z Hiszpanii, bardzo przystępne cenowo.
W USA można polować z broni czarnoprochowej. Jeśli używamy karabinu na proch czarny wydłużamy sobie sezon łowiecki. Wielu myśliwych twierdzi (poniekąd słusznie), że polowanie z replik lub współczesnych konstrukcji BP (Black Powder) jest bardziej etyczne, bo zwiększa szanse zwierzyny.
Nie ulega wątpliwości, że ulubionym sztucerem osadników, traperów czy obrońców prawa była broń systemu „lever action” z zamkiem dwutaktowym, sterowanym dolną dźwignią wahliwą i choć przy końcu epoki Dzikiego Zachodu pojawiły się i inne systemy broni magazynkowej, jak chociażby „pump action” czy sztucery z czterotaktowym zamkiem ślizgowo-obrotowym, to stanowiły one raczej tło.
Jak działa taka broń? Upraszczając nieco zagadnienie, strzelec naciska w dół do oporu dźwignię wahliwą, będącą przedłużeniem kabłąka spustowego. Po odciągnięciu dźwigni mechaniczny ekstraktor wyciąga łuskę z komory nabojowej i wyrzuca ją, napinając jednocześnie kurek. Zamek jest odryglowany i znajduje się w skrajnym, tylnym położeniu. Podajnik obniża się do poziomu magazynka rurowego, a sprężyna magazynka przesuwa kolejny nabój na podajnik. Podczas powrotnego ruchu dźwigni podajnik podnosi nabój na linię dosyłania, a powracający zamek dostarcza go do komory nabojowej. Zamek jest zaryglowany.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 5-6/2025
