Boberg XR9
Wojciech Weiler
Boberg XR9
najpotężniejsza kieszonkowa dziewiątka
Na naszych łamach opisywaliśmy już różne cudaczne „strzeladła”. Bardzo często konstruktorzy mówią o swoich kuriozalnych wytworach, że stanowią one rewolucję w danym typie uzbrojenia, zaś siebie uważają za najważniejszych twórców w całej historii broni. Dziś przedstawiamy kieszonkowy pistolecik pana Arne Boberga – oczywiście kolejną „rewolucję” pośród pistoletów samopowtarzalnych.
Nikomu bliżej nie znana amerykańska firma Boberg Engineering z St. Paul w Minnesocie ma prawdopodobnie tylko jednego pracownika (będącego sobie sterem, żeglarzem i okrętem), którym jest Arne Boberg. Jednoosobowe przedsiębiorstwo opracowało dotąd tylko jeden projekt: pistolet Boberg XR9 – pokazany jako prototyp na SHOT Show 2008 (STRZAŁ 3/08) i jednocześnie opatrzony zastrzeżeniem, że chodzi tylko i wyłącznie o studium konstrukcyjne, które co prawda stanowi wieeelką rewolucję pośród pistoletów samopowtarzalnych, ale na pewno nie trafi do seryjnej produkcji. Na czym owa „rewolucja” ma polegać? Najprościej rzecz ujmując na tym, że konstruktor stworzył pistolet kieszonkowy, dzięki oryginalnemu rozwiązaniu mający znacznie dłuższą lufę, niż jakakolwiek inna broń porównywalnych rozmiarów. Arne Boberg twierdzi, że jego pistolet jest przez to znacznie celniejszy, zaś parametry energetyczne pocisku są aż o 25 % większe, niż u innych kieszonkowych konkurentów. Boberg XR9 ma lufę dłuższą (aż 107-milimetrową przy całkowitej długości broni 147 mm) dzięki temu, że magazynek umieszczono bezpośrednio pod komorą nabojową, a nie za nią – jak we wszystkich innych współczesnych pistoletach samopowtarzalnych, w których wlot do komory nabojowej znajduje się przed magazynkiem. Nabój nie jest dosyłany do komory tradycyjnym sposobem, a więc tylko za pośrednictwem powrotnego ruchu zamka, który dolną częścią czółka wyłuskuje z magazynka nabój i dalej pcha go za dno łuski. Arne Boberg nie kryje, że odkurzył i wskrzesił system dosyłania pull-push („wyciągnij i wepchnij”), który w broni krótkiej znamy już od ponad stu lat, z potężnych pistoletów Gabbet-Fairfax Mars z przełomu XIX i XX stulecia, strzelających bardzo mocną amunicją w różnych kalibrach od 8,5 mm do .45. Rozwiązanie to nie sprawdziło się co prawda w pistoletach samopowtarzalnych, ale w kaemach zasilanych taśmowo już jak najbardziej i system ten gdzieniegdzie (np. ukm PK, wkm M2HB czy granatnik maszynowy Mk 19) używany jest po dziś dzień. Tymczasem w pistolecie Arne Boberga, dzięki konstrukcyjnemu rozwiązaniu i bardzo dokładnemu wykonaniu, metoda dostarczania naboju do lufy jest ponoć całkowicie niezawodna, co ma być wynikiem połączenia komputerowego wspomagania prac konstruktorskich (CAD/CAM) z modelowaniem dynamicznym. U dołu, w tylnej części trzonu zamkowego pistoletu XR9 umocowany jest na osi wahliwy wyłuskiwacz w formie kleszczy z dwiema symetrycznymi szczękami, zaopatrzonymi od wewnętrznej strony w wystające pazury, wchodzące we wtok łuski i chwytające za jej kryzę. Przy zamkniętym zamku kleszcze wyłuskiwacza znajdują się w dolnym położeniu. Jeśli do broni wkładamy załadowany magazynek, górny nabój wchodzi kryzą między pazury szczęk. Przemieszczenie zamka w tylne położenie sprawia, że nabój zostaje wyciągnięty z magazynka do tyłu – pod bardzo niewielkim kątem, prawie poziomo. Na końcu wstecznego ruchu zamka wyłuskiwacz z nabojem zostaje odchylony w górę, a nabój wysunięty z jego szczęk przez podnoszący się podajnik i dosłany przed czółko zamka. Kiedy pod wpływem działania sprężyny powrotnej zamek wraca w przednie położenie, nabój zostaje poziomo wsunięty do lufy przez czółko zamka i wyciąg. Podajnik obniża się, wyłuskiwacz także zostaje zmuszony do opadnięcia – a wówczas szczęki chwytają za kryzę kolejny nabój. System z kleszczami wyłuskiwacza funkcjonalnie bardzo przypomina układ strzelby powtarzalnej Mossberg z łapą donośnika – tyle, że tam naboje umieszczone są jeden za drugim w magazynku rurowym, pod lufą.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 12/2008