Bataliony Stugów – ślepy zaułek Heer

Bataliony Stugów – ślepy zaułek Heer

ROBERT MICHULEC

 

Studiując obecną literaturę historyczną poświęconą wojskom pancernym w II wojnie światowej, łatwo zauważyć, że według dosyć powszechnego mniemania najlepszy sprzęt pancerny mieli Niemcy, którzy osiągali swe sukcesy, zwłaszcza te najbardziej spektakularne, dzięki dwóm pojazdom: czołgom ciężkim Tygrys i działom szturmowym (tzw. Stugom, od zbitki niemieckiego skrótu Stu.G.). Nie jest to dziełem przypadku. Oba wozy były wszak uzbrojeniem specjalistycznym i występującym rzadko, a więc najłatwiej przykuwającym uwagę. Standardowe Panzery działały masą i nikły w masie, choć uzyskiwały najważniejsze dla Niemców sukcesy, a więc przełamanie frontu czy zniszczenie obrony przeciwnika, również w przestrzeni operacyjnej. Tygrysy czy Stugi zapewniały jedynie wsparcie, zawsze działając w niewielkich ilościach. Przez to ich ledwie taktyczne sukcesy rzucały się w oczy. Warto więc chyba zadać sobie pytanie o realną rolę oddziałów dział szturmowych w niemieckiej wojnie. Nim jednak przejdziemy do meritum, warto tu krótko rzucić okiem na początki artylerii szturmowej, ponieważ już w nich zawarta jest spora część odpowiedzi.

Powszechnie wskazuje się, że korzenie wozu bojowego nazywanego potocznie Stugiem, sięgają 1935 roku. Przyszły marszałek polny Erich von Manstein popełnił wówczas elaborat na temat konieczności stworzenia specjalnego pojazdu bezpośredniego wsparcia piechoty uzbrojonego w działo. Bodaj w każdej pracy na temat Stugów znajdziemy stwierdzenie czy sugestię, że dzięki swemu wystąpieniu von Manstein stał się ojcem nowego rodzaju broni – artylerii szturmowej. Nie ma to wiele wspólnego z faktami, co również niejednokrotnie możemy do pewnego stopnia wyczytać w tych samych publikacjach, po uważniejszej ich lekturze.

W rzeczywistości von Manstein w przywołanym dokumencie nie wynalazł, oczywiście, prochu. Przypomniał jedynie wiedzę już obowiązującą wtedy w militarnym świecie, a bezpośrednio wynikającą z doświadczeń I wojnie światowej, kiedy to zaadaptowano jeszcze wcześniejsze rozwiązania do nowych uwarunkowań. W dokumencie poświęconym tej kwestii, adresowanym do swych zwierzchników, von Manstein pisał wprost: ... zastosowanie [artylerii szturmowej] w natarciu jest takie samo jak baterii wsparcia w ostatniej wojnie (I wś.). To właśnie dlatego sam zainteresowany stwierdził nawet kiedyś skromnie, że autorstwo stworzenia artylerii szturmowej raczej mu się przypisuje (uwaga wstępna do dawniejszej pracy F. Kurowskiego).

Najistotniejszy w tym wszystkim jest wszakże fakt, że von Manstein swym referatem zabierał głos w sporze o charakter powstających właśnie wtedy wojsk pancernych Niemiec, stając do pewnego stopnia po przeciwnej stronie niż Heinz Guderian. Legendarny Guderian był gorącym orędownikiem rozwiązań uznawanych za rewolucyjne, a więc samodzielnych wojsk pancernych działających we własnym zakresie na dużej głębokości, podczas gdy von Manstein opowiadał się za adaptacją nowych narzędzi (sprzętu pancernego) do już sprawdzonych rozwiązań. Przyszły marszałek szedł więc w kierunku typowym dla, na przykład, armii francuskiej, przykładającej ogromną uwagę do oddziałów (batalionów) czołgów wsparcia piechoty, od najlżejszych (po batalionie na dywizję) do najcięższych (po kompanii na armię). Różnica sprowadzała się do tego że Francuzi stawiali na efektywne czołgi (choć w skarłowaciałej formie wywiedzionej z I wś.), podczas gdy von Manstein wskazywał na pojazd nazwany później działem samobieżnym (pancernym), m.in. dlatego, ponieważ te były tańsze niż czołgi. A na początku zbrojeń III Rzeszy był to istotny czynnik z powodu ogromnej skali zamówień we wszystkich rodzajach broni.

Pełna wersja artykułu w magazynie TWH Numer Specjalny 1/2016

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter