Australia, desantowce i huragany

 


Marcin Chała


 

 

 

Australia, desantowce i huragany

 

 

Rok 2011 był szczególny dla Royal Australian Navy – 10 lipca minęło 100 lat od wydania przez króla Jerzego V dekretu o utworzeniu tego rodzaju Sił Zbrojnych Związku Australijskiego oraz umożliwieniu noszenia przez australijskie okręty prefiksu HMAS (His/Her Majesty’s Australian Ship). Był on także ważny, choć już nie w tak miłym kontekście, dla jej sił desantowych. Na początku marca, w północno-wschodnie wybrzeże Australii uderzył gigantyczny cyklon Yasi. Okazało się wówczas, że RAN nie dysponuje jednostkami, które mogłyby udzielić pomocy mieszkańcom tamtego regionu, mimo że w jej składzie znajdowały się aż trzy duże okręty desantowe...

 



Po wnikliwej kontroli, którą zarządzono po przejściu Yasiego, ustalono, że stan techniczny Kanimbli oraz Manoory – zmodernizowanych jednostek amerykańskiego typu Newport, a także Tobruka – odmiany brytyjskiego typu Round Table, jest gorzej niż zły, a obawy członków  komisji dotyczyły nie tyle możliwości podjęcia przez nie działań w morzu, lecz nawet... opuszczenia portu. Warto w tym miejscu wspomnieć, że po poddaniu szczegółowym oględzinom kadłuba Tobruka, okazało się że grubość jego poszycia w wielu miejscach nie przekraczała 2 mm! W takiej sytuacji pilnym zadaniem okazało się pozyskanie nowych jednostek, które zapewniłyby ciągłość zdolności operacyjnych, nie tylko tych o charakterze stricte militarnym, ale również – a może zwłaszcza – humanitarnym. Ironią może być fakt, że dowództwo RAN, wiedząc o nie najlepszej sytuacji w swoich siłach desantowych, już pod koniec 2010 r. rozważało możliwość pozyskania okrętu, który tymczasowo zabezpieczyłby operacje wykonywane przez tę część floty do czasu wejścia do służby dwóch dużych, bazujących na projekcie Juana Carlosa I i budowanych obecnie w Hiszpanii, okrętów desantowych typu Canberra. W tym samym czasie Ministerstwo Obrony Wielkiej Brytanii ogłosiło, że w związku z redukcją liczby jednostek Royal Navy i Royal Fleet Auxiliary, w ramach opublikowanego 19 października 2010 r. przeglądu Strategic Defence and Security Review (SDSR), jeden z eksploatowanych przez nią okrętów desantowych typu Bay – RFA Largs Bay (L 3006) zostanie wycofany ze służby w kwietniu następnego roku. Swoje zainteresowanie tą jednostką wyraziły: Chile, Brazylia, Indie oraz Australia.

Krajem, któremu jako pierwszemu zaproponowano zakup desantowca, było Chile. Zwracano wówczas uwagę na fakt, że Largs Bay mógłby zastąpić, przeznaczony do skreślenia, okręt desantowy Valdivia (LST 93, eks- San Bernardino, LST 1189) amerykańskiego typu Newport. Ostatecznie jednak z zakupu brytyjskiej jednostki zrezygnowano, a powodem były problemy ekonomiczne, jakie Chile odczuło po trzęsieniu ziemi w lutym 2010 r. (potrzebę tę jednak jedynie przesunięto w czasie i w październiku 2011 r. podpisano z Francją porozumienie dotyczące zakupu Foundre L 9011, który zakończył działalność w Marine nationale). Kolejnym poważnym konkurentem Australii w wyścigu o Largs Bay były Indie, wyrażające od kilku lat duże zainteresowanie okrętami tej klasy. Po zakupie w styczniu 2007 r. w USA desantowca Trenton (LPD 14, typu Austin), który nazwano Jalashwa, Hindusi chcieli pozyskać także brytyjską jednostkę. Opieszałość w podejmowaniu decyzji spowodowała jednak, że spóźnili się ze złożeniem oferty. Ostatnim z graczy była Brazylia, która mimo zaawansowanego wieku swojej floty desantowej nie myślała zbyt poważnie o jej odmłodzeniu, stąd też jej działania były wyjątkowo nieskuteczne.

Zainteresowanie jednostką Australia wyraziła 21 stycznia 2011 r., kiedy to decyzję o udziale w licytacji ogłosił minister obrony Stephen Smith. Pomimo podania tego faktu do publicznej wiadomości, rząd w Canberze wszelkie rozmowy związane z zakupem okrętu początkowo prowadził w ścisłej tajemnicy. Jednak wydarzenia z początku marca 2011 r. spowodowały, że o transakcji stało się głośno w mediach. Swoją ofertę Australijczycy ogłosili oficjalnie 16 marca, a już 6 kwietnia poinformowano o wygranej licytacji. Koszt zakupu Largs Bay zamknął się niemałą, acz wręcz okazyjną biorąc pod uwagę wiek i potencjał okrętu, kwotą 65 mln GBP (100 mln AUD). 11 maja RAN przekazała informację o podpisaniu listu intencyjnego z rządem Davida Camerona, a także o dokonaniu przelewu dwóch z trzech rat, każda o wartości 22 mln GBP. Licząc się jednak z tym, że nowo nabyta jednostka może nie dotrzeć do Australii przed sezonem huraganów, i nie chcąc dopuścić do powtórzenia się sytuacji z Yasim, podjęto szereg kroków mających na celu tymczasowe wzmocnienie potencjału desantowego RAN. 11 maja 2011 r. podpisano z Nową Zelandią porozumienie, dotyczące możliwości wypożyczenia w razie pilnej potrzeby posiadanego przez nią nowoczesnego okrętu wielozadaniowego Canterbury (L 421). Zdecydowano się także na przeprowadzenie remontu Tobruka oraz wydzierżawienie na „wrażliwy” okres jednostki cywilnej, cechującej się dużymi zdolnościami transportowymi. Wybór padł na 94-metrowy lodołamacz Aurora Australis, będący w posiadaniu spółki P&O. Koszt tej operacji zamknął się kwotą 3,4 mln AUD.

27 maja 2011 r. ze służby został wycofany okręt desantowy Manoora, a pół roku później, 25 listopada, bliźniaczy Kanimbla (o jego losie przesądzono formalnie już 18 sierpnia, kiedy podjęto decyzję o niepoddawaniu okrętu remontowi z powodu nierentowności tego przedsięwzięcia, szacowanego wstępnie na 35 mln AUD). W obawie przed zbliżającym się sezonem huraganów, zdecydowano się na początku października wyczarterować kolejną cywilną jednostkę z floty P&O – Windermere. Czas trwania czarteru ustalono na okres od października 2011 do stycznia 2012 r., a jego koszt wyniósł 9,4 mln AUD.

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 3/2012

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter