Artyleria pancerna

 


Eugeniusz Żygulski


 

 

 

Artyleria pancerna

 

– fenomen II wojny światowej

 

 

 

W czasie II wojny światowej nastąpił niezwykle dynamiczny rozwój dział samobieżnych wielu różnych klas. Swą masowością i różnorodnością rzuciły one wyzwanie nawet czołgom, podstawowym wozom pancernym pola walki. Ostatecznie walkę tę przegrały, gdyż po wojnie to czołg uznano jednak za ważniejszy oręż, ale w drugiej linii – w artylerii – zagościły na dobre. Klasą zanikającą po wojnie stały się przede wszystkim działa pancerne, owoc wojennej zawieruchy, będące czymś na kształt namiastki klasycznych czołgów.

 



Artyleria samobieżna ma historię dłuższą niż czołgi, bo działa osadzano eksperymentalnie na samochodach w dekadzie poprzedzającej wybuch Wielkiej Wojny, nie mówiąc o jeszcze starszej artylerii kolejowej, a w 1914 roku istniało nawet kilka dojrzałych wzorów takiego uzbrojenia. Jednakże wprowadzony do walki w 1916 roku czołg był zupełnie odmiennym rodzajem broni. Wóz pancerny służyć miał walce na pierwszej linii, w bezpośredniej styczności z nieprzyjacielem, przełamując jego urzutowaną w głąb obronę i torując drogę własnej piechocie. Nieliczna artyleria samobieżna była natomiast bronią drugiej linii, a samochody pancerne z uzbrojeniem artyleryjskim uznawano za broń pomocniczą i uzależnioną od dobrych dróg. Czołg musiał mieć względnie solidny (odporny na ostrzał z broni ręcznej piechoty) pancerz i posiadać gąsienicowy – a zatem przystosowany do poruszania się w trudnych warunkach – układ trakcji. Obrotowa wieża, rzecz bez której dziś wedle międzynarodowej definicji nie można mówić o czołgu, nie była 90 lat temu warunkiem koniecznym, choć pierwotnie miał ją przecież posiadać nawet pierwszy demonstrator nowej broni, brytyjski Lincoln No 1 Machine. Jej zaprojektowanie w taki sposób, aby nie ograniczała stabilności i mobilności czołgu oraz aby gwarantowała techniczną dojrzałość, nie było możliwe w warunkach wojennego pośpiechu, w jakich powstawały pierwsze czołgi. Dlatego o ile to Brytyjczykom przypadła w 1916 roku palma pierwszeństwa w rzuceniu czołgów do walki, o tyle to Francuzi zakończyli w 1918 roku Wielką Wojnę z najbardziej dojrzałym koncepcyjnie czołgiem świata, modelem Renault FT. Przedział kierowania z przodu, centralny przedział bojowy (z obrotową wieżą mieszczącą uzbrojenie główne) i przedział silnikowy z tyłu, rozwiązania wypracowane przez zespół Louisa Renault i Rodolphe Ernst-Metzmaiera, po dziś dzień stanowią kanon konstruowania czołgów – choć zawsze nie brak było ich kontestatorów. Obrotowa, opancerzona wieża ma ogromną zaletę, pozwala bowiem na kierowanie broni w stronę celu bez konieczności manewrowania pojazdem, a jednocześnie gwarantuje pełną ochronę obsłudze. Sukces Renault FT nie wynikał jednak z jego jakiś szczególnych rozwiązań koncepcyjnych czy technicznych – był to czołg lekki, produkowany masowo i przez to znacznie tańczy niż ciężkie wozy bojowe. Dlatego stał się tak popularny, wywierając przemożny wpływ na przyszłe konstrukcje. Renault FT jako czołg lekki miał jednakże ograniczone rozmiary, co oznaczało, że w jego niewielkiej obrotowej wieży nie dawało się zmieścić dział większych kalibrów. Dlatego Francuzi opracowali odmianę FT 75BS uzbrojoną w krótkolufową haubicę Schneidera kal. 75 mm. Był to czołg wsparcia, a jego powiększona wieża nie mogła się obracać. Już wówczas pojawił się problem, który zyska na znaczeniu w czasie kolejnej wojny światowej. Jak zamontować w mocno ograniczonej przestrzeni przedziału bojowego uzbrojenie o odpowiedniej mocy. W czasie Wielkiej Wojny pojawiły się też pierwsze działa samobieżne na podwoziach gąsienicowych. Inaczej niż czołgi, nie były w pełni opancerzone lub wręcz nie posiadały żadnego opancerzenia. Były to raczej klasyczne działa na platformach, dzięki którym mogły szybciej poruszać się po trudnym terenie i teoretycznie z oddalenia cały czas wspierać idącą do przodu piechotę oraz towarzyszące im wozy pancerne. Ich uzbrojeniem były działa ciężkie – długolufowe armaty polowe. Za pierwowzór takich dział uchodzić może, oparty na konstrukcji czołgu Mark I, brytyjski pojazd Gun Carrier Mark I, uzbrojony w armatę 60- funtową (kal. 127 mm) oraz nieco późniejsze francuskie Canon de 194 mle GPF (armata kal. 194 mm). W żaden sposób wozy tego typu nie mogły jednak równać się z czołgami pod względem masowości produkcji i użycia, będąc raczej efemerycznymi ciekawostkami technicznymi.

W drodze do artylerii pancernej
Jak już wspomniano, działa samobieżne mają historię dłuższą niż czołgi, ale armaty osadzone na podwoziach ciężarówek, często bez opancerzenia, były zupełnie innym rodzajem uzbrojenia niż pancerne wozy bojowe, trudno więc je między sobą porównywać. Tak samo sprawa ma się z ciężkimi, wolnobieżnymi działami i haubicami dużej mocy, które zaczęto budować na platformach gąsienicowych. Z wieżami czy bez wież, czołgi były bronią pierwszej linii, natomiast artyleria samobieżna miała udzielać wsparcia atakującym z drugiego szeregu, ale dzięki takim samym jak w czołgach możliwościom przemieszczania się, miała im towarzyszyć w czasie posuwania się w głąb pozycji przeciwnika. Koncepcja tego rodzaju wykorzystania artylerii, zrodzona w czasie I wojny światowej, została w teorii rozwinięta przez kilku wojskowych wizjonerów i teoretyków w okresie międzywojennym. Wówczas też wykształcił się pierwszy wyraźny podział, który w uproszczeniu rozróżniał:
  • czołgi – pojazdy w pełni opancerzone, uzbrojone w broń maszynową lub broń maszynową i artyleryjską, zdolne do działań w trudnych warunkach terenowych dzięki gąsienicowemu układowi trakcji; uzbrojenie główne czołgu generalnie znajdowało się w obrotowej wieży, ale również dobrze mogło być zamontowane w kadłubie, zaś system wieżowy pełnił rolę uzupełniającą – przykładem może być francuski „czołg bitewny” Char B1/B1 bis, włoski czołg „średni” M11/19 czy też japoński czołg lekki Typ 92;
  • działa samobieżne – pojazdy lekko opancerzone, często wyposażone tylko w tarczę ochronną uzbrojenia głównego lub w ogóle pozbawione osłon biernych, uzbrojone w armaty lub haubice większych kalibrów, na ogół dostosowane do rażenia celów ogniem stromotorowym; innymi odmianami były samobieżne działa przeciwlotnicze lub, znacznie rzadziej, przeciwpancerne. Działa samobieżne mogły poruszać się na gąsienicach jak również występować na podwoziach półgąsienicowych i kołowych. Platformy gąsienicowe rezerwowano dla sprzętu dla oddziałów przewidzianych jako część związków zmechanizowanych, ewentualnie z przyczyn technicznych dla artylerii wielkiej mocy, stworzonej do walki z umocnieniami stałymi.
W okresie międzywojennym nadal nie definiowano sztywno czołgu jako wozu wyposażonego w wieżę, choć jej posiadanie uznawano za rozwiązanie optymalne. Punktem wspólnym dla wszystkich tak nazywanych konstrukcji była ochrona pancerna oraz gąsienicowy system trakcji, choć w okresie międzywojennym eksperymentowano i na tym polu z systemami kołowo-gąsienicowymi w różnych konfiguracjach. Ilustracją tej ostatniej tendencji może być francuski Saint-Chamond Chenillette M 1921 czy sławne patenty inżyniera Christie. Ten ostatni zyskał sławę przede wszystkim jako konstruktor zawieszenia czołgowego, ale amerykański wynalazca znany był również z tego, że propagował czołgi pozbawione wieży. Wozy w rodzaju Christie M1932 czy Christie M1936 miały działo umieszczone z przodu kadłuba, przez co odznaczały się niską sylwetką. Pierwotne idee Christie nie znajdowały jednak uznania w kręgach wojskowych, zainteresowanych raczej jego ciekawymi patentami niż wizjami kompletnych czołgów. Zrozumiawszy to Amerykanin zaproponował wóz znany jako M1937 – w ogóle bez nadwozia – do zabudowy wedle uznania. Cechą wyróżniającą czołg była również jego funkcja taktyczna. Czołg był przeznaczony przede wszystkim do walki rozumianej jako bój główny. Dlatego w wielu armiach powstawały opancerzone, gąsienicowe pojazdy uzbrojone, które albo już z definicji, albo z planowanego charakteru zastosowania, nie uznawano za czołgi. Chodzi głównie o tzw. tankietki. W Polsce rozróżniano w związku z tym „czołgi rozpoznawcze” i „czołgi bojowe”, zaś działa samobieżne („działa silnikowe”) były kolejnym, odrębnym typem. Rozpoznawczych tankietek nie traktowano jako pełnoprawnych czołgów, powierzając im funkcje czysto pomocnicze. Tankietka nie była uznawana za „czołg bojowy”, a tym bardziej za pancerne działo samobieżne – z oczywistego powodu – nie miała przecież w uzbrojeniu żadnego działa. Za te ostatnie uchodzić mogły jedynie prototypowe TK-D. Podobnie było we Francji. Nawet w pełni opancerzony, gąsienicowy pojazd wyposażony w wieżę lekki czołg AMR 35 był tam klasyfikowany jako samochód pancerny AM – automitrailleuse (dosłownie pojazd uzbrojony). Tankietki nie uchodziły za pełnowartościowe czołgi, ale dzięki układowi trakcyjnemu mogły okazać się wdzięczną bazą pod budowę dział samobieżnych.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW Numer Specjalny 11

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter