Ardeny – katastrofa z happy endem? Część 3

Ardeny – katastrofa z happy endem? Część 3

Robert Michulec

 

Pomimo tez z okresu bitwy i powojennych ustaleń nie da się wykazać, aby winę za katastrofę ardeńską ponosił wywiad. Raczej na odwrót. Wszystkie dostępne informacje wskazują wyraźnie, że wywiad działał sprawnie, zapewniając ogrom niezbędnych do analiz informacji. Sednem problemu nie są same informacje, lecz brak chętnych do ich przekucia w rzetelne wskazówki do wykorzystania w dowodzeniu na froncie. Ale nie należy się temu dziwić.

Od października 1944 roku Amerykanie w swoim postrzeganiu wojny stosowali „strategię odwróconą”, polegającą na przypisaniu Niemcom własnych, a do tego abstrakcyjnych koncepcji. Udało im się w ten sposób postawić konia za wozem, i do tego zadem do przodu – najpierw wymyślili niemiecką strategię i amerykańską antystrategię w odpowiedzi, a następnie narzucili ją wywiadowi, aby wyłuskiwać poszczególne informacje z doniesień Ultry na jej uzasadnianie. Równolegle podważano i nawet dyskwalifikowano wszelkie inne wskazówki Ultry, racjonalnie wskazujące na rzeczywiste zamiary Niemców. Amerykańska generalicja wraz ze swoimi sztabowcami najpewniej dbała o gaszenie inicjatyw oficerów wydziałów G-2, tak aby ci nie wyrywali się z alarmami.

Od strony wojennej profesji była to absolutna aberracja, negująca logikę i prawa fizyki na rzecz świętego spokoju nobliwych wodzów, dlatego jesienią 1944 roku wojska alianckie, a amerykańskie w szczególności, zaczęły się pogrążać. Wtedy oficjalnie i po wojnie w literaturze historycznej tłumaczono to wyczerpaniem logistycznym, w wyniku którego alianci utracili możliwość podtrzymywania ofensywy pełnią swych sił. Jakkolwiek logistyka wówczas faktycznie przysiadła, nie miało to jednak bezpośredniego przełożenia na alianckie planowanie operacyjne i strategiczne, a tym bardziej na sposób jego realizowania na froncie. Ułomny przebieg alianckich działań wynikał z marazmu w dowództwie naczelnym (SHAEF), które od października nie bardzo wiedziało, co robić, aby dobić Niemcy. III Rzesza we wrześniu stała właściwie otworem i podtrzymywanie operacji ofensywnych, nawet wąskim frontem, mogło wywołać daleko idące konsekwencje. Tymczasem alianci, raz osiadłszy na laurach, nie bardzo chcieli się szybko ruszać. Niestety, nie wiadomo dlaczego. Żadne z opracowań, szczególnie renomowanych, nie wyjaśnia tego problemu, który wygląda tak, jak gdyby alianci świadomie zrezygnowali z ofensywy w głąb Niemiec. W efekcie dreptano w zasadzie w miejscu przez aż trzy miesiące. Nieprzyjaciel wykorzystał ten czas i przejął nawet inicjatywę w obronie, częściowo zmuszając Amerykanów do takiego działania, jakie było najbardziej korzystne dla Niemców.

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 2/2024

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter