Ardeny – katastrofa z happy endem? Część 2
Robert Michulec
Jak by całościowo nie podchodzić do dowodzenia gen. Bradleya, śledząc jego poczynania z okresu 10–20 grudnia 1944 roku raz za razem natykamy się na jedną jego wpadkę po drugiej. Najpewniej wszystkie wynikały z tego samego powodu – bezmyślnej beztroski. Niektórzy historycy parający się tematem przekonują, że ówczesna sytuacja wynikała z jego stylu dowodzenia, polegającego na zaufaniu do podwładnych, wydawaniu im rozkazów i nieingerowaniu w stosowane przez nich metody. Abstrahując od faktu, że nie ma to większego związku z meritum, to raczej nie odzwierciedla faktów. Dlatego też forsowana przez nich konstrukcja nie współgra z niektórymi koncepcjami we wspomnieniach Brada.
Nie podlega dyskusji, że od początku kryzysu 16 grudnia 1944 roku gen. Bradley nie dopełniał swoich obowiązków, nie przejawiał żadnej troski biegiem spraw ani nie podejmował działań zaradczych, zupełnie jakby nie interesował się bitwą, jakby ostentacyjnie chciał dać do zrozumienia, że to nie jego problem. Później szedł w zaparte, nie cofając się przed małostkowymi bezczelnościami i zrzucaniem odpowiedzialności na wszystkich innych. W pierwszych wspomnieniach czytamy: Pomyłkę popełniłem nie tylko ja jeden, co dokładnie pokrywa się z jego argumentacją zawartą w piśmie bezpośrednio skierowanym w grudniu 1944 roku do gen. Marshalla: Nie winię (…) samego siebie za katastrofę w Ardenach. A przecież jednocześnie przyznawał się do popełnienia błędów, które do tej katastrofy doprowadziły, choć nie wiadomo, czy to naprawdę rozumiał. To na pewno dlatego z taką beztroską pisał również o wyciąganiu kasztanów z ardeńskiego ognia, choć nie przez niego samego; standardowo zrzucił je na kogoś innego. W najbardziej krytycznym okresie (17–19 grudnia) tym kimś siłą rzeczy musiał być gen. Eisenhower. Nietrudno domyślić się, że sięganie po pieczone kasztany nie sprawiało mu frajdy zimą, skoro Zuzanna lubiła je tylko jesienią, nawet mimo że do Place Pigalle ze sztabu SHAEF w Wersalu miał zaledwie 20 kilometrów w linii prostej.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 1/2024