Abordaż w XXI wieku
Maksymilian Dura
Abordaż w XXI wieku
Eksperci przewidują, że w najbliższej dekadzie prawdopodobieństwo ataku terrorystycznego z wykorzystaniem broni masowego rażenia zwiększy się o około 70%. Ponieważ najlepszą trasą transportu materiałów i urządzeń do produkcji tej klasy broni jest morze, nasuwa się pytanie, czy jesteśmy zdolni do kontrolowania dróg, którymi może nadejść coraz bardziej widoczne niebezpieczeństwo?
W numerze 12/2008 opisywałem założenia koncepcji MSA (Maritime Situational Awareness), zakładającej stworzenie wspólnego obrazu rzeczywistej sytuacji na morzu, obrazu z którego będzie można wyłonić anomalie i oznaki nielegalnej działalności. Zaznaczyłem też, że MSA to jedynie przygotowanie informacji dla sił, które mają ją wykorzystać do przeciwdziałania zagrożeniom oraz, że siły takie muszą działać w oparciu o skuteczne procedury interwencji okrętów na morzu w czasie pokoju i być do tego odpowiednio wyposażone i wyszkolone. Tymczasem jak się okazuje problem interwencji na pełnym morzu jest sprawą skutecznie blokowaną zarówno przez istniejące przepisy, jak i przez głęboko zakorzenione poczucie swobody pływania. Istnieje oczywiście wiele inicjatyw związanych z bezpieczeństwem (jak np. Proliferation Security Initiative przeciwdziałająca przemytowi broni ABC), ale stawiane tam wytyczne pozostają jak dotąd w większości na papierze. Oczywiście pokazy organizowane dla VIP-ów są pełne zjeżdżających na linach komandosów, którzy błyskawicznie likwidują terrorystów na statkach uwalniając zakładników. Jeżeli jednak jest to takie proste, to dlaczego nie oswobodzono w ten sposób opanowanego przez piratów tankowca Sirius Star? Odpowiedź jest prosta: to co bawi polityków, w realnych warunkach zakończyłoby się katastrofą... Trzeba sobie wbić do głowy, że sytuacja się zmieniła. Marynarki wojenne muszą przyjąć nowe zadania, bowiem dziś zagrożenie suwerenności i osłabienie kraju może nastąpić nie tylko poprzez agresję obcego państwa, ale również przez działania niemilitarne. Straż graniczna może działać w strefie przybrzeżnej, ale otwartą pozostaje sprawa pełnego morza. Tam floty wojenne muszą mieć możliwość interwencji, nawet za cenę tego, co w czasach kliprów nazywano „wolnością pływania”. Nie należy więc pytać, czy interweniować na pełnym morzu, lecz kiedy, kto, jak i czym?
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 11/2009